niedziela, 16 października 2011

Jeszcze raz "Gorczycy ziarno" / mała zmianka o św. A. Boboli





„Gdyby wiara twa była jak gorczycy ziarnko [...] A góra posusznie przesunie się…”
Tak wiem odnosiłam już się do tego, ale coś sobie dzisiaj uświadomiłam…
Ostatnio, kiedy o tym pisałam zadawalam pytanie czy święci wierzyli tak mocno żeby ich wiara była choćby zbliżona do tego ziarnka…. Myliłam się… myślałam zbyt dosłownie… zbyt po ludzku… Ich wiara była większa!!!
Skąd moja taka pewność?? Przecież świat nie słyszał o przenoszeniu gór siła woli, modlitwy itp. Tak o tym i owszem nie słyszał… Ale słyszał o licznych uzdrowieniach i cudach!!
I na tym polega góra… góra przedstawiona w piosence nie przedstawia prawdziwej skały, lecz nasze problemy, trudności i to, co najbardziej nas boli. A wiec, kiedy powiedzmy jakiś święty modlił się o coś niemożliwego, nierealnego dla normalnego człowieka a to stawało się jawa to wówczas przenosił pewna górę…
Na tym polega wiara jak gorczycy ziarno….

Czytałam dzisiaj o uzdrowieniu Ida Kopeckiej z Krynicy… Podziwiam wiary tych ludzi… tutaj fragment tylko cudu jaki sie tam dokonał:

Było lato 1922 r. Pod koniec trzeciego tygodnia terapii kobieta poczuła lekkie swędzenie i zaróżowienie w naświetlanych miejscach. Wkrótce skóra przybrała czarny kolor. Podczas wizyty lekarskiej stwierdzono ciężkie poparzenie promieniami Roentgena. Skierowano ją do specjalisty [..]
"Tymczasem proces chorobowy rozwijał się szybko, rana powiększała się. W niedzielę rano po powrocie z kościoła i śniadaniu, poszłam znów z siostrą do dr J. Wyjechał, był tylko jego asystent dr K. Chciałbym zobaczyć ranę - powiedział mi. Oglądnął i mówi jakby do siebie: Rana otwarta, 15 cm długa, 12 cm szeroka, głęboka, ropa gęsta, cuchnąca, strzępy skóry i ciała. (Dr Przybylski rozmawiając z nim w tej sprawie dnia poprzedniego, wyraził się: To kwestia najwyżej tygodnia, musi umrzeć). Wyszedłszy od lekarza, siostra moja poszła do domu, ja zaś jeszcze do kościoła. Usiadłam na ławce przed kościołem, bo mi trudno było wejść - właśnie kończyła się suma. Nadszedł 0. Hortyński TJ" - relacjonowała Kopecka. Jezuita zapytał ją, jak się czuje, pocieszył, poradził modlić się o zdrowie, dał relikwie bł. Andrzeja Boboli i przyrzekł odprawić nazajutrz Mszę św. o uzdrowienie za przyczyną Błogosławionego.
"Przyłożyłam relikwie do ciała obok rany, przyklękłam i pomodliłam się krótko: Bł. Andrzeju Bobolo, uproś mi uzdrowienie, o ile to jest zgodne z wolą Bożą" - opisuje Kopecka.
Wieczorem poczuła się znacznie lepiej, nazajutrz bóle ustąpiły. "We wtorek po przebudzeniu znów zdejmuję opatrunek - zupełnie czysty! Ani śladu ropy, szybko przesuwam ręką po ciele - skóra zupełnie sucha, nie bolesna, gładka, wyskakuję z łóżka - rany nie ma, skóra narosła o normalnym wyglądzie, na niej tylko lekko brązowe punkty, zupełnie zagojone!".
Poszła do kościoła, potem do lekarza. Zapytała go, czy może się kąpać.
- Kąpać z taką raną? Przecież pani dostanie zakażenia krwi - wykrzyknął lekarz. - Rany nie ma - odpowiedziała. - Jak to nie ma? Czary czy co? - Czary nie, ale cud.
"Oglądnął i mówił w podnieceniu, wzburzony, rozkładając ręce i gestykulując żywo: Nie ma - no, nie ma, zupełnie zagojona - a była taka wielka, czarna, cuchnąca, głęboka!... Widziałem przecież przedwczoraj dopiero! Naturalnie, że może się pani kąpać, ani śladu rany nie ma!".
Specjalna komisja uczonych uznała to uzdrowienie za cud. Był jednym z dwóch potrzebnych do kanonizacji św. Andrzeja Boboli.”


Przy okazji trochę zahaczyliśmy o św. Andrzeja Bobole…
Tak czy owak podziwiam ludzi których wiara przekracza wszelkie naukowe dowody i prawa… :)

I Chyle Przed nimi czoło w akcje szacunku bo moja wiara jest zbyt ograniczona i przyziemna i wiele mogłabym się od was nauczyć…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz