czwartek, 23 czerwca 2011

Kościół jako wspólnota ekskluzywna.




Ekskluzywność w potocznym rozumieniu oznacza wyłączność (ograniczony dostęp tylko dla nielicznych) do jakiegoś czy to przedmiotu czy też wspólnoty. W dzisiejszych czasach każdy chce należeć do tego nielicznego a może raczej licznego grona ludzi. Dawniej ekskluzywność była rzeczywiście tylko dla nielicznych, dobre marki samochody, dalekie wyjazdy, ubrania. Za czasów PRL ekskluzywnością było noszenie dżinsów czy też butów Robins. Wyjazdy takie jak Stany Zjednoczone, Wyspy Kanaryjskie o tym nawet nie marzono kosztowało to bardzo dużo i równie dużo czasu docierało się w to konkretne miejsce. Dziś ekskluzywność to duży ładny dom z basenem, samochód marki Porsche Carrera GT i należenie do arystokratów. Wyjazd za granicę nie jest już niczym ekskluzywnym, ponieważ ludzie szukają lepszego zarobku, aby często utrzymać swoja rodzinę. Ubrania to tez już nie problem. Samochód w dzisiejszych czasach jest, co najmniej jeden niemal, że w każdej rodzinie. Oczywiście dla wielu ludzi z marginesu społecznego nigdy nie będą osiągalne wakacje w Afryce czy też narty w Alpach i tu powoli zaczyna się dzielić społeczeństwo na ekskluzywnych obywateli i zwyczajnych.
Wspólnota ekskluzywna to grupa ludzi, która należy do pewnego grona tych nielicznych, którzy mogą sobie na cos pozwolić. Wspólnota to typ
zbiorowości oparty na silnych, emocjonalnych więziach, nieformalnej strukturze, dominujący przede wszystkim w społeczeństwach pierwotnych.
W ujęciu
Ferdinanda Tönniesa (niemiecki socjolog i filozof) wspólnota jest przeciwstawnym typem zbiorowości wobec zrzeszenia i charakteryzuje się tym, że więzi wytwarzane są w oparciu o pokrewieństwo lub braterstwo, kontrola społeczna sprawowana jest dzięki tradycji, natomiast podstawą gospodarki we wspólnotach jest własność zbiorowa.
Według dynamicznej teorii wspólnoty, jest to ekskluzywna zbiorowość ludzka, którą łączy jakaś trwała więź duchowa. Zbiorowość, w której dla każdego jej członka suma jego więzi "do wewnątrz" przewyższa sumę więzi "na zewnątrz". Cechami charakterystycznymi dla wspólnoty są wówczas:
- Trwałość - nieprzypadkowość, nieprzelotność;
- Duchowość - coś, co przekracza sferę interesowności (przeciwnie do
stowarzyszenia);
- Ekskluzywność - podział na swoich i obcych (
ojkofilia i ksenofobia), gdzie przynależność
do wspólnoty jest samoistna (np. narodziny) i dożywotnia;
- Tradycja - rozciągłość w czasie: pamięć o zmarłych, troska o żywych, jak i nienarodzonych,
dążenie do przetrwania. Intensywność troski o wychowanie jest wyrazem żywotności wspólnoty;
- Bezwarunkowość przynależności - możemy należeć tylko do jednej wspólnoty duchowej
danego poziomu. Jeżeli wydaje się, że jesteśmy członkami dwóch, lub więcej wspólnot (na przykład
mniejszości narodowe), o tym, do której należymy dowiadujemy się w przypadku konfliktu (np. wojny).
Kościół katolicki jest to największa na świecie
chrześcijańska wspólnota wyznaniowa, głosząca zasady wiary i życia określane mianem katolicyzmu, rządzona przez biskupa i patriarchę Rzymu (jako papieża uważanego drogą sukcesji apostolskiej za następcę Świętego Piotra) oraz biskupów pozostających z nim we wspólnocie. Kościół katolicki jest jednym z trzech głównych nurtów chrześcijaństwa. Już od początków kościoła katolickiego instytucja ta była ekskluzywna, ponieważ przyjąć nauczanie 12 apostołów nie mógł nikt, kto nie był żydem z pochodzenia, dopiero w Dziejach Apostolskich około
60 do 85 po Chrystusie dowiadujemy się o nawróceniach nie żydów. Czyli przez kilkanaście lat była to bardzo szczelnie zamknięta grupa społeczna.

Na początku kościół stawiał na „jakość” swojej wiary czyli małe grupy ludzi wierzących w Chrystusa polegała to chyba bardziej na ślepym wierzeniu we wszystko, co powiedzieli apostołowie i ich następcy ( nie oceniając czy to dobrze czy źle). Po wielu latach Kościół katolicki stał się religia panująca w Rzymie rządzącego wówczas przez Cesarza Konstantego Wielkie […]
W dzisiejszych czasach kościół jest dalej wspólnotą ekskluzywną w prawdzie, aby zostać ochrzczonym nie trzeba odpowiadać na żadne pytania, uczyć się czy też ciężko pracować. W większej części zostaje nam to po prostu narzucone przez naszych rodziców. Jesteśmy dziećmi i w wieku ośmiu lat dowiadujemy się, że istnieje cos takiego jak komunia. Co prawda wiele dzieci ma świadomość o tym wcześniej jeśli chodzi do kościoła ale nie oszukując się coraz mnie dzieci uczęszcza we mszy. W drugiej klasie podstawówki jest nasza pierwsza komunia. Często również nie mamy żadnego wyboru, rodzice mówią, że tak trzeba i idziemy. Uczymy się modlitw, regułek spowiedzi, chodzimy na rekolekcje i poznajemy namiastkę ekskluzywności, do której wkraczamy. Bierzmowanie to ostatni „rytuał” do bycia pełnoprawnym członkiem tej oto Katolickiej elity. Mamy 16 lat i jesteśmy już świadomi tego, co robimy. Uczymy się znowu nowych modlitw, które i tak po pół roku zapominamy i czeka nas „oficjalne przegnanie”, na które przyjeżdża sam biskup, aby nas pożegnać później jeszcze wracamy do tej wspólnoty żeby wziąć ślub lub ochszczić własne dzieci. I ci ludzie nie zasłużyli, aby należeć do dej grupy. Lecz ci, którzy pozostali mogą delektować się przywilejami, jakie ciągnie za sobą bycie Katolikiem. Ale jak wszędzie w każdej grupie, miejscu ekskluzywnym są plusy i minusy tak samo również kościół ma te + i -.
Minusem tej grupy jest:
- siedzenie w zimie w zimnym kościele.
- nie wysypianie się z powodu pasterki.
- słuchanie nie zawsze mądrze mówiących pasterzy kościoła.
- nie zawsze wygodne ławki, klęczniki.
- msze które rzekomo przeznaczone są dla młodzieży, dzieci niczym nie różniące się od mszy dla dorosłych.
- stres przed spowiedzią
- psychosocjologia (psychomanipulacja wiernymi)
- brak konsekwencji u wielu kapłanów ( postępowanie )
- obsesja na punkcie seksu i wszystkiego, co się z nim wiąże ( aborcja, in vitro, ciąża itp.)

Plusami tej elity:
- Możliwość codziennych spotkań z Bogiem nie koniecznie w kościele, ale przy każdej modlitwie.
- Cisza i spokój w kościele.
- odpuszczenie grzechów.
- lekkość i ulga po spowiedzi.
- rozmowy z przewodnikiem duchowym.
- wspólne czytanie pisma.
- chłód w kościele podczas lata.
- ładna infrastruktura
- prześliczne rzeźby, malowidła figury.
- działalność charytatywna

Kościół jako wspólnota ekskluzywna? Kościół jest i nie jest wspólnotą ekskluzywną. Należeć może do niej każdy i każdy morze czerpać z plusów, jakie oferuje. A to, co oferuje, czyli pojednanie z Bogiem i jak mówią słowa wyznania wiary podczas mszy. To jest dla nielicznych. Tylko nieliczni są w stanie Bogu tak zaufać i tak bardzo oddać, zostawić w jego rękach swoje życie i oni są prawdziwymi członkami tej ekskluzywnej wspólnoty. Ludzie naprawdę wierzący, którzy z czystym sercem przychodzą do Boga dostają to, czego nikt prócz nich nie otrzyma, życie wieczne, spokój wieczny i miłość wieczną.

czwartek, 9 czerwca 2011

Czym jest Modlitwa....


Modlitwa…
Poruszałam ten temat ostatnio… Trochę inaczej dzisiaj ubrałam to w słowa… I ostatnio bardziej krążyłam w kwestiach wiary w samego Boga, miłość itp. Więc dzisiaj bardziej szczegółowo o modlitwie :)
To będzie jak zwykle osobisty tekst, bo czasem, kiedy pokazuje cos na sobie to bardziej do ludzi przemawia niż bajki, opowiadania itp.
Modlitwa jest dla mnie czymś ważnym… Daje nadzieję, wiarę i siłę…
Jakiś czas temu uczestniczyłam w rekolekcjach
ignacjańskich… cudowna sprawa…
Kiedy poświęcasz Bogu tyle czasu… że masz czas aby poświęcić cząstkę siebie Bogu… I w tedy było cudownie… wróciłam do domu i było tez dobrze…
minęło kilka miesięcy i jest „do dupy”…
Nie umiem się modlić! Nigdy nie umiałam!
Walczę z każdym słowem skierowanym do Boga!….
Nie… już nawet nie walczę… Nie potrafię… nie widzę sensu!
I to boli mnie najbardziej… Bo nie wiem już jak się modlić… Nie wiem za co dziękować, za co przepraszać, co powiedzieć!!! Nie wiem……
Tak jestem wierzącą dziewczyną! Kocham Boga to wszystko, co mi zostało… To wszystko, co mam… I coraz bardziej widzę jak to tracę… I nie potrafię tego zatrzymać…
Pamiętam jak dwa lata temu poznałam Boga… Rok temu prawie ryczałam, że śmiertelnie się boję, że Go stracę, że przestanę wierzyć i znowu stracę wszystko!
A teraz bezradnie obserwuje jak tracę wszystko i nie wiem jak się zmusić i nie wiem jak się nakłonić do modlitwy… Myślałam żeby kogoś poprosić, aby się zaczął ze mną modlić… Może tylko raz w tygodniu… żeby po prostu przez 5 minut wykonał ze mną znak krzyża i mnie prowadził w modlitwie…
Żebym sobie przypomniała jak to jest rozmawiać z Bogiem!!!!
Oczywiście brak odwagi, norma… Największym tchórzostwem jest mieć odwagę do złych rzeczy a okazywać strach niepewność w tym, co jest dla nas najważniejsze….
Twardziela nie poznajemy po tym, że z godnością może dostać w twarz… Poznajemy go wtedy, kiedy mówi o tym, jaki jest słaby… Ja nie jestem twardzielem, ale TY bądź nim!!!
Jeśli nie umiesz się modlić idź do kogoś pogadaj z kimś, kto wiesz ze ma o tym jakieś pojęcie!
Nikt żaden ksiądz, papież, zakonnica, nikt nie umie się modlić! Bo modlitwa to rozmowa z Bogiem a największym problemem w rozmowie z Nim jest grzech… A my ludzie jesteśmy bardzo podatni na grzech, wiec ciężko nam się przebić przez tą barierę, aby powiedzieć coś Bogu… On specjalnie schyla się do nas, aby nas usłyszeć!
Ale grzech często zatyka nam uszy na jego wołanie… na jego głos…
Dlatego modlitwa jest trudną sztuką… Dlatego idź do kogoś! Poproś Go o radę…On Cię nie nauczy modlić… Ta osoba pomorze Ci znaleźć swój sposób na kontakt z Bogiem!
Bądź twardszy ode mnie!!!! Znajdź swoją drogę modlitwy!!
Proszę Bądź twardy odnajdź w Sobie tę Drogę…….

niedziela, 5 czerwca 2011

Nasza modlitwa...



Poprosiłem Pana Boga, aby odebrał mi mój ból Pan Bóg odpowiedział - nie...ból nie jest dla mnie
abym go odbierał, ale dla Ciebie abyś go oddał.
Poprosiłem Pana Boga, by moje ułomne dziecko stało się zdrowe Pan Bóg odpowiedział - nie...
jego duch jest zdrowy, a ciało jedynie tymczasowe.
Poprosiłem Pana Boga by dał mi cierpliwość Pan Bóg odpowiedział - nie... cierpliwość jest owocem ciężkiej próby, nie jest przydzielana ale wypracowana.
Poprosiłem Pana Boga by dał mi radość Pan Bóg odpowiedział - nie...daje Ci Łaskę, a radość zależy od Ciebie.
Poprosiłem Pana Boga by oszczędził mi cierpienia Pan Bóg odpowiedział - nie...cierpienie odrywa Cię od rzeczy przyziemnych i przyprowadza bliżej do mnie.
Poprosiłem Pana Boga by dał mi duchowy wzrost Pan Bóg powiedział - nie... wzrastać musisz sam, ja będę dbał o Ciebie, pielęgnował Cię byś stał się drzewem przynoszącym obfity owoc.
Poprosiłem Pana Boga o wszystko ,czym mógłbym się cieszyć w życiu Pan Bóg powiedział - nie...
daje Ci życie, byś mógł się cieszyć wszystkim.
Poprosiłem Pana Boga by pomógł mi kochać innych ludzi, tak jak ON MNIE KOCHA Pan Bóg powiedział - no wreszcie pojąłeś o co chodzi!

Gdyby Bóg miał portfel,
to nosiłby w nim Twoje zdjęcie
Gdyby miał lodówkę, to też ono byłoby na niej.
On przysyła Ci kwiaty każdej wiosny
i wschód słońca każdego poranka.
Kiedy chcesz mówić on słucha;
a mówi do Ciebie nieustannie choć,
Ty nie zawsze słuchasz.
Mógłby mieszkać gdziekolwiek,
w całym wszechświecie,
a wybrał Twoje serce!
Nie widzisz jeszcze?!?
Zrozum to:
ON ZA TOBĄ SZALEJE!!!

Czytając to dzisiaj uświadomiłam sobie, o co tak właściwie ja proszę Boga…
Proszę o tysiące rzeczy, o właśnie cierpliwość, siłę, radość… I to prawda źle formułuje próby skierowane do Niego… A może raczej proszę Go nie o to, o co powinnam…
Rozmawiałam ostatnio z koleżanką ogólnie o tym jak postrzegamy nasz wiarę…
Z jednej strony mówimy Bóg jest, kocham Go, wszystko dla Niego jestem w stanie zrobić….
I tu wszystko jest w najlepszym porządku…
Ale kiedy przychodzi do tego, że trzeba iść do kościoła, pomodlić się, odmówić pokutę to pojawia się zgrzyt… Bo nam się zwyczajnie nie chce… Czyli nasza wiara jest bardzo ograniczona ponieważ, to co mówimy, że Pan Bóg jest itp. okazuje się kłamstwem…
Bo gdybyśmy rzeczywiście w Niego wierzyli, Kochali Go i pragnęli z nim rozmawiać to z niecierpliwością czekali byśmy na każdą msze, modlitwa była by czymś tak cudownym i niezgłębionym, że z niechęcią byśmy ją kończyli a sam akt pokuty były autentycznym błaganiem Boga o przebaczenie…
Czyli co w nas jest nie tak?
A no to, że Boga trzeba spotkać na swojej drodze autentycznie, trzeba Go doświadczyć!
Wiara w Boga wpajana nam przez rodziców, znajomych itp. nie jest wiarą, jest drogowskazem:
„ Patrz! Tam jest Bóg, Tam jest Chrystus idź do niego! Spotkaj się z nim! On na Ciebie czeka!”
Kiedy już spotkamy Go musimy ciężko pracować nad tym kontaktem z Nim bo człowiek to istota targana wieloma żądzami, pokusami i zły tez będzie o nas walczyć… Oczywiście będzie trudno nigdy nasza wiara nie będzie nawet zbliżona do gorczycy ziarnka ale możemy dążyć do tego!
Bo trzeba Pamiętać, że Bóg tak mocno nas kocha że będzie o nas walczyć ale musimy chcieć pomódz mu w tej walce… Bo jeśli my nie chcemy to nic z tego nie będzie bo Bóg nie zmusi nas do Miłości….. Nikt nas do niej nie zmusi…

„Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie!”
Iż 54, 10