sobota, 26 lutego 2011

Dar rodzący się w ciszy...



Kiedyś Bóg na drodze mej stanął…
Patrząc na mnie słowo raczył wyrzec…
Słowo to przez lata przy boku mym stało…
A ja nie znając wartości słów Bożych
nadmiernie je bagatelizowałam…
Aż słowo się rozpadło!
Wówczas zrozumiałam…
To słowo ważniejsze od życia mego było!!!
Bo kiedy znikło wówczas wszystko prysło…
Przez lat kilka śladów Boga szukałam…
Aby go dogonić i na kolanach o powtórne
wypowiedzenie słowa błagać…
Lecz grzech mój zawsze w tyle mnie zostawiał…
I Bóg łaskawie powtórnie na drodze mej stanął,
lecz teraz nie słowo w ciszy głębokiej raczył wyrzec…
Tylko uczucie potężne mi ofiarował…
Dziś dbać będę o nie ze wszystkich sił….
Bo znam już wartość słów i darów od Boga mi danych!
Wtedy tylko słowo „Wiara”,
dziś prawdziwe uczucie Wiary
targa mym poranionym sercem…
Jedyna refleksja myśli me ogarnia…
To, co Bóg Ci dał zły odebrać nie może!
Lecz ty sam zaprzepaścić i zniszczyć to możesz!

Moja modlitwa...





Ja niczym Konrad,
Boga o bezduszność oskarżam!
Jego obojętność do ludzi,
wiedzę mą i serce trwoży!

Boże!
Hioba doświadczając,
większą miłość mu ukazałeś,
niż nam w XXI w.!!
Kim jesteś Stwórco najwyższy!
Że takimi przekleństwami i darami,
mnie człowieka nędznego obdarowałeś!!
Czemu tak obojętna do uczuć jestem!?
Czemu krzywdy tak wiele ludziom wyrządzam!?
Czemu wiedzy tak dużo mi dałeś!?
Czasem wolałabym wiedzieć znacznie mniej…
Dziś modlitwę tą do Ciebie kieruje…
Daj mi serca, by pojąć łzy w ludzkich oczach!
Daj mi rozsądku, by świat zrozumieć!
Daj mi nadziei!!
Tej samej, jaką Koheleta obdarowałeś!
Daj pokory ascety, aby z karkiem
uniżonym upadki znosić!
I daj wiary w miłość Twą!!!
Albo uśpij mnie niczym Konrada,
abyś więcej obelgi z mych ust
nie usłyszeć……


Anioły dwa...


Anioł przed mną stanął…
Swymi ogromnymi skrzydłami
zakrył mój świat…
Powiedział żebym, choć raz na drogę nie patrzyła…
I pozwoliła się poprowadzić…
Ja nie słuchając go przez skrzydła
gęste zaglądałam z obawy przed potknięciem…
On o miłości mi bredził!
Coś o nadziei i dobru…
Ja dalej pomiędzy skrzydła patrzyłam…
Słuchać Go wcale nie miałam zamiaru…
aż opuścił swe skrzydła i odszedł w smutku…
Minęło trochę czasu…
Czarny Anioł przede mną staną…
Skrzydła swe szklane rozłożył…
I drogi zakrywać mi nie chciał…
mówił o nienawiści…
O podłości i smutku…
Ja wpatrzona w niego jak obrazek byłam…
Nie chciałam, aby odszedł
bo wcale mi nie przeszkadzał…
Mówił to co chciałam usłyszeć…
I pokazywał to co złudna iluzja było…
Lecz i on musiał odejść…
Znów minęło trochę czasu…
I oba Anioły na mej drodze stanęły…
Szacunku oba do siebie nie miały…
Pytanie jedno padło…
Który z nas ma drogę Ci wskazać?…
Ja patrząc na nich dylemat mam nie mały…
Bo oba wady i zalety mają…
Jeden wolność mi ofiarowuje…
Swobodę i beztroskę…
Drugi zaś wysiłek i wybory trudne…
Oba piękne są…
Lecz jeden od Boga pochodzi,
drugi zaś od węża przebiegłego…
Wybór trudny mnie czeka…
Boże daj mi rozsądku i pokory
W wyborze abym nie czyniła wszystkiego
na przekór Tobie…
Daj mi odwagi abym wybrała białego
Anioła któremu zaufam bez
patrzenia na swą drogę…
I dam mu szansę na naprawienie mego życia…
Boże… Ufam Ci i wiem że cokolwiek
postanowisz dobre dla mnie będzie…

A ty? Ufasz Bogu bezgranicznie? Oddał/a byś mu swoje serce? Tak po prostu…
Bez zbędnych pytań…? Ja sam z sobą się bije… Lecz oddawać mu już niczego nie musze…
Bo to co miałam już do niego należy… Formalność tylko za kilka lat dopełnię śluby mu składając… Ma rada do Ciebie? Zaufaj! Bądź odważny! ZAUFAJ PANU!!

Dopust Boży...


Samotność…
Mój dojrzały… i niedojrzały wybór...

Dziś musze być samotnikiem…
Zły mi tak powiedział…
Mimo, że co noc mnie odwiedza
wie jak bardzo uczucia mogą
pokrzyżować jego plany…
Doskonale wie, że kiedy jestem sama
ma większy wpływ na moje myślenie…
Dziś też mnie odwiedził…
jak zwykle w tej samej porze…
było to o dziewiątej…
siedziałam na „kompie”
i coś tam robiłam…
Staną za mymi plecami
i bacznie się przyglądał…
Kiedy mówić do niego zaczęłam
światło zaczęło migotać…
kiedy słowa modlitwy wymawiać…
Chłód w mym pokoju zapadł…
Każde kolejne słowo
ból mi przyswajało…
Każde zdanie śmierć mi zadawało…
Po skończeniu modlitwy do św. Benedykta…
różaniec wyjęłam…
wyśmiał mnie podle…
I znów cyrograf proponować zaczynał…
Ja walcząc z nim uparcie
cała potem się oblałam…
Odchodząc mówił ze jeszcze o trzeciej
”wpadnie” i już na spokojnie porozmawiamy…

Kim jesteś zły demonie…
Często imię twe słyszę…
Belial… jeden z 4…

Boże daj mi sil na ten wieczór…
Bo jak tak dalej pójdzie boje się
ze mogę stracic zapał i siły,
by klęczeć przy twych stopach…
Wciąż brak mi pokory i cierpliwości…
Daj mi sytuacje które wypracują we mnie
te cechy i nie dawaj takiego dopustu
dla złego… Bo wiara ma nie tak stateczna
jest aby jeszcze ja osłabiać….

Walka...



Dziś w nocy odwiedził mnie szatan…
Stanął przedemną i dusze mą chciał kupić…
Ja nie zgodziwszy się na trnazakcję,
karę od niego otrzymałam…
Ból potwory zadawany mi przez wspomnienia…
Walczyłam z nim długo…
Do 5:34…
Szans najmniejszych z nim nie mając
tylko modlitwa trzymała mnie w pionie…
On zanając me słabości, coraz
boleśniej je wykorzystywał…
O 6:02 uśmiechną się szyderczo
i rzekł:
„Jutro kolejna noc ze mną cię czeka…
I bądź gotowa, bo wiele cię nocy takich czeka…
Ja nie spocznę do póki duszy twej nie zdobędę…”
I znikną…
Ja zmęczona do granic możliwości zasnęłam
spokojnie…
Jezus utulił mnie do snu i w tajemnicy cos mi rzekną…
Dla tego walczyć będę o dusze swą…
Mimo że wiem ze zły powoli resztki
mego szczęścia mi odbierze…
Mimo to walczyć będę… Nie dla siebie…
Dla ciebie mój drogi Boże i Ojcze…
Boś ty mnie stworzył i twą córka jestem!
I haniebnym czynem i zniewagą
plugawą by było gdybym część Ciebie
źmiji podstępnej oddała…!

Pytanie...


Kiedyś umrę…
Jak w sumie każdy prędzej czy później…
nawet tego nie zauważę…
Ale jak już umrę to stanę
przed obliczem najwyższego…
I myślę ze usłyszę kilka pytań:
Kim jesteś?
Czy dobrze żyłaś? Tak jak Ci nakazałem?
Czy zrobiłaś wszystko,
co było w twojej mocy?
Czy wykorzystałaś wszystkie
zdolności, jakie Ci dałem?
Co zrobiłaś z miejscem
w swoim sercu?
Czy zapełniłaś je
wartościowymi rzeczami?
Czy może miejsce zajęła
tam pycha, pożądanie i chciwość?
Czy kochałaś bezinteresownie?
…?
Co mu odpowiem wtedy?
Najprawdopodobniej nic…
Tylko opuszczę w smutku i wstydu głowę…
Bo będę miała świadomość jak wiele rzeczy
mnie zaaprobowało i odwróciło
moją uwagę od Ciebie mój Boże….